📣 „Rodzice mają prawo decydować!” – tym hasłem Karolina i Dawid Bruzdowie, mieszkańcy Kruszwicy i aktywni społecznicy, nagłaśniają sprawę, która wydarzyła się w Szkole Podstawowej nr 2. Ich historia pokazuje, że wciąż zdarzają się sytuacje, w których prawa rodziców są traktowane zbyt lekko.
Jak to się zaczęło?
Na początku września Państwo Bruzdowie skorzystali z prawa, jakie daje im ustawa – zdecydowali, że ich 10-letni syn nie będzie uczęszczał na zajęcia edukacji zdrowotnej. Odpowiednie oświadczenie złożyli w szkole.
– „Mówiliśmy jasno: Kacper ma nie chodzić na te zajęcia. Czekaliśmy na niego w domu, ale nie dotarł. Okazało się, że pracownik szkoły odmówił wypuszczenia go, bo trwała lekcja, z której był wypisany” – relacjonuje Karolina Bruzda.
Problem z wejściem do szkoły
Rodzice zdecydowali się wejść po syna osobiście. Tu pojawił się kolejny problem – drzwi były zamknięte, a domofon obsługiwał pracownik szkoły, który – jak twierdzą – nie chciał ich wpuścić.
– „Usłyszeliśmy, że rodzice nie powinni wchodzić. Było to bardzo niemiłe i niepotrzebne. Przecież to my odpowiadamy za nasze dziecko” – dodaje pani Karolina.
Co istotne, dyrektor szkoły w oficjalnym piśmie potwierdził, że rodzice mają prawo swobodnie wchodzić na teren szkoły. W praktyce jednak część pracowników przekazywała zupełnie inne informacje.
Pismo do dyrekcji
Dawid Bruzda wystosował oficjalne pismo do dyrekcji szkoły, w którym poprosił o wskazanie podstawy prawnej wprowadzonego ograniczenia. Zwrócił uwagę, że zgodnie z konstytucją i prawem oświatowym to rodzice są pierwszymi wychowawcami dzieci i muszą mieć możliwość kontaktu ze szkołą.
W odpowiedzi dyrektor podkreślił, że instalacja domofonu nie miała na celu ograniczania praw rodziców, a jedynie poprawę bezpieczeństwa uczniów. Zapewnił również, że nie zamierza zakazywać rodzicom wejścia do placówki.
Szerszy problem
Z relacji Karoliny Bruzdy wynika, że podobne sytuacje dotknęły też innych rodziców. W niektórych szkołach – np. w Inowrocławiu – na zajęcia edukacji zdrowotnej nie uczęszcza nawet 100% dzieci w danej placówce.
– „Rodzice czują, że nie są traktowani poważnie. Zamiast partnerskiej współpracy często spotykają się z zbywaniem albo komentarzami, że czegoś nie wolno. To zniechęca i rodzi konflikty” – mówi Karolina.
Co dalej?
Państwo Bruzdowie nie zamierzają odpuszczać. Chcą być głosem rodziców, którzy oczekują poszanowania swoich praw. Podkreślają też, że są otwarci na współpracę z dyrekcją w sprawach ważnych dla dzieci – np. w kwestii poprawy bezpieczeństwa i monitoringu w szkole.
– „To nie jest walka przeciwko szkole, tylko walka o to, żeby rodzice byli traktowani poważnie. Chcemy, żeby szkoła była miejscem otwartym i bezpiecznym – zarówno dla dzieci, jak i dla nas, rodziców” – podsumowuje pani Karolina.
👉 Sprawę będziemy dalej monitorować i informować o kolejnych krokach.
Artykuł ukazuje się równolegle na portalach